Tytuł: Ostatnie
dni Królika
Autor:
Anna McPartlin
Wydawnictwo:
HarperCollins
Data
wydania: 9 września 2015
Liczba
stron: 400
Jak
czuję się osoba, która wie ile dni życia jej zostało? Jak zachowuje się rodzina
chorego człowieka? Co dzieję się w ich głowach? Jakie myśli pojawiają się i
zagnieżdżają w umysłach bliskich? Zapraszam was do poznania królika, odważnej kobiety,
która musiała poradzić sobie z własną chorobą, nadchodzącym odejściem i swoim
ostatnimi dniami życia.
Mia
Hayes jest nazywana przez najbliższe osoby królikiem. Ta czterdziestoletnia kobieta
trafia do hospicjum i jedyne co jej zostaje to pożegnanie się z bliskimi i
powiedzenie im ostatecznego żegnajcie. Mimo młodego wieku i wielu lat życia, które
powinny być przed nią, Mia choruje na raka, który osiągnął ostateczne stadium w
którym leczenie nie pomoże, a jedyne co mogą zrobić lekarze to podać jej leki uśmierzające
trudny do zniesienia ból. Nasza bohaterka nie udaje zdrowej i silnej,
przeciwnie jest świadoma swojego stanu i wie co ją czeka. Mimo to chciałaby żyć
trochę dłużej chociażby dla córki, która nadal trzyma się nadziei, że jej mama
wróci zdrowa do domu. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego co nadchodzi, ale nadal
wmawiają sobie, że los może się odmienić i Mia nie odejdzie z tego świata i ich
życia. Rodzice wciąż szukają jakiegoś niezawodnego
leku, który cudownie ją uratuję. Grace starsza siostra Królika wie, że już nic
nie pomoże Mii, ale i tak oszukuję Juliet, mówiąc, że jej mama może wyzdrowieć.
Davey brat kobiety, nie bagatelizuję sprawy i przerywa trasę koncertową,
wracając do rodzinnego domu, by być z siostrą w tych ostatnich dniach. Wszyscy
są obok umierającej kobiety chcąc pożegnać się i wesprzeć ją jak tylko mogą.
Nie wiedzą, że Mia pragnie jeszcze jednego spotkania, kobieta przed śmiercią chciałaby
zobaczyć Johnny’ego, swoją miłość z dziecięcych lat.
„Ostatnie
dni Królika” to powieść która wzrusza i bawi. Porusza trudny temat, który często
jest pomijany w rozmowach z najbliższymi. Bo kto chciałby mówić o śmierci
swojej czy bliskich ludzi. Mia musi pozostawić wszystkich i odejść z tego świata,
musi pożegnać się ze swoim dzieckiem, powiedzieć mu żegnaj i mieć nadzieję, że
poradzi sobie bez niej. Nastoletnia Juliet nie może uwierzyć, że to ostateczny
koniec, że jej mam odejdzie i pozostawi ją zupełnie samą. Dziewczyna ma
szczęście, dookoła niej jest rodzina, która staje na wysokości zadanie i
obiecuję zaopiekować się nią i być obok przez cały czas.
Książka
porusza i rozbija czytelnika, pozostawiając go z łzami w oczach, szybko bijących
sercem i głową pełną refleksji. Już od pierwszych stron zaczynamy rozmyślać o śmierci,
chorobie, naszych bliskich. O tym, jak trudno byłoby w tym momencie odejść i
zostawić, to wszystko co mamy. Do samego końca powieść nie traci na wartości, a
końcówka wzruszy nawet największego twardziela. Jestem zachwycona tą historią.
Losy Mii i jej rodziny, oczarowały mnie i pozostawiły w osłupieniu. Śmiałam się
głośno i płakałam, emocje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Czytelnik sam nie
wie, co za chwilę zaskoczy go na kolejnej stronie. Płacz towarzyszy nam od
chwili kiedy tylko rozpoczynamy czytania, a później jest coraz gorzej, płaczemy
zaczynając, kontynuując i kończąc tą powieść. Dawno nie odczuwałam takich
emocji podczas czytania.
Kiedy
zaczynamy pałać sympatią do jakiegoś bohatera, trudniej jest się z nim
pożegnać. Tutaj nie chodzi tylko o zakończenie książki i odłożenie jej na
półkę, ale o ostateczny koniec. Pożegnanie się z Mią był trudne, przez cały
czas mam w głowie to jaka była dzielna i optymistyczna, jak cierpiała i co
przechodziła. Trudno zrozumieć dlaczego ktoś musi przechodzić przez to
wszystko, dlaczego jedna osoba musi nieść na barkach taki ciężar? Dlaczego kogoś życie kończy się choć mogłoby być tak
piękne i szczęśliwe?
„Ostatnie
dni Królika” to książka o której będę wracać, bo nie sposób wymazać ją z
pamięci. Jest zabawna, ale też subtelna, dotyka temat delikatnie, ale z siłą.
Wszystko jest tutaj zaplanowane, nie ma mowy o przypadku. Od początku wiemy,
jak zakończy się walka Mii, ale i tak liczymy na szczęśliwe zakończenie. Anny
McPartlin zabiera nas w wyjątkową, emocjonalną podróż z której nie wrócimy już
tacy sami. Jestem pewna, że pokochacie tą opowieść, która jest prawdziwa i
przesiąknięta realizmem. Bo przecież życie nie zawsze ma szczęśliwe
zakończenie.
Książce powiedziałam nie - za bardzo przeżywam takie historie - później za dużo rozmyślam.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie przy tej książce dużo się rozmyśla:)
UsuńCudowna opowieść:) Najlepsza jaką w tym roku czytałam:) Uśmiałam się jak Grace przyłożyła mężowi kubkiem, mój chyba by tego nie zdzierżył...
OdpowiedzUsuńZgadzam się, coś pięknego:)
UsuńBiorę udział w wyzwaniu października, gdzie właśnie czytamy tę lekturę, na razie zapowiada się bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńhttp://soelliee.blogspot.com/