Tytuł: Dziadka nie ma
Autor:
Michał Turowski
Wydawnictwo:
Instant Classic One Louder
Liczba
stron: 229
„Dziadka
nie ma” to literacki debiut Michała Turowskiego i jest to debiut niesamowicie
dobry. Nie jest to typowa powieść, z pewnością nie można tego powiedzieć o tej
lekturze. Trudno określić i nazwać tę książkę. Jest to szczere wyznanie,
odkrycie wszystkich swoich kart i skrywanych uczuć. To forma wytłumaczenia się
ze swojego postępowania, ale też wyjaśnienia pewnych kwestii.
Autor
zmaga się z depresją, więc tym bardziej ogromnie podziwiam to z jaką
otwartością i momentami bolesną szczerością rozlicza się sam ze sobą i swoim
życiem. Wszystkie osobiste myśli Michała zostały przelane na papier i
absolutnie nie są to wyjaśnienia w których autor broni się i tłumaczy,
przeciwnie często bierze na siebie winę i odpowiedzialność, nie ucieka od
prawdy.
Michał
zaczął poznawać Dziadka, gdy nie było go już na świecie. Dopiero po jego
śmierci zaczął interesować się tym, jakim człowiekiem był, jak żył i co
sprawiło, że stał się tak nieugiętą, silną osobą. Niestety jak to często bywa
po śmierci bliskiej osoby, człowiek wyrzuca sobie, że nie poznał jej właściwie,
nie zadał pewnych pytań, a przecież powinien to zrobić. Tak jest też w
przypadku Michała, który żałuje, że nie zapytał Dziadka o wiele spraw. Po
śmierci bliskiej osoby, Michał poznaje na od początku Nowy Tomyśl, odwiedza
ważne dla Dziadka miejsca, stara się przypomnieć sobie pewne momenty, wrócić do
wspomnień, które umykają powoli z jego pamięci.
„Dziadka
nie ma” to książka, którą czyta się bardzo szybko, jest to zasługa lekkiego
pióra autora, jest poczucia humoru i tego, jak przedstawia tę historię. Jest to
opowieść o utracie dzieciństwa i powolnym stawaniu się człowiekiem dorosłym.
Jest to historia o bólu i stracie z którą trudną się pogodzić. To trudna i
emocjonalna podróż, która ma w sobie też dużo optymizmu i ciepła. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz